Wady niszczące małżeństwo

Wady niszczące małżeństwo

Wzięliśmy ślub, bo kochamy się, mamy poczucie dopasowania, plany na przyszłość. A jednak niemal połowa małżeństw się rozpada. Nie wierzymy, że to może nas dotyczyć, prawda?

Gdy na kursach przedmałżeńskich mam wykład dotyczący kryzysów małżeńskich, większość uczestników zwyczajnie mi nie wierzy. Są zakochani, przygotowują się do najpiękniejszej uroczystości swojego życia i słuchają pewnych rzeczy z wymalowanym na twarzy: „to mnie nie dotyczy, przestań zanudzać, puść nas do domu”. To nawet nie jest pycha, to efekt psychologiczny, dobrze zbadany eksperymentalnie, polegający na tym, że gdy jest nam dobrze przeceniamy swoje możliwości radzenia sobie z sytuacjami trudnymi.

Uświadomiła mi to szczególnie mocno moja przyjaciółka, która wraz z mężem wyszła z potężnego kryzysu małżeńskiego. „Nie miałam pojęcia, nigdy nie słuchałam, nigdy nie zastanawiałam się na tym, że wnosimy w małżeństwo pewne własne problemy, które potem się na nas mszczą.” Jednym z takich problemów są nasze wady. Na etapie narzeczeństwa te wady mogły się wydawać drugiej osobie nawet urocze, a różowe okulary, które nakładało nam zakochanie dodatkowo zabezpieczało przed nadmiernie realistycznym spojrzeniem na drugą osobę. To w sumie nawet dobrze, bo gdybyśmy mieli dokonywać w pełni obiektywnego wyboru małżonka, wielu z nas by pozostało samotnych. Większość z nas dojrzewa już w małżeństwie. Jednak nie zawsze, nie wszyscy.

Fakt jest taki, że wraz ze wzrostem stażu małżeńskiego nasze wady stają się dla drugiej osoby i bardziej widoczne i bardziej irytujące. Teoretycznie kolejne lata mijają w spokoju, lecz znienacka zupełnie nic nie spodziewająca się osoba dostaje papiery rozwodowe. Podobno dotyczy to ponad 60% rozwodów.

Wady i ich skutki
W klasycznym podejściu mówi się, że wady są działaniem nawykowym, niekontrolowanym i trudnym do powstrzymania. Współczesna psychologia mówi o utrwalonych negatywnych nawykach. Niezależnie od definicji zestaw najpoważniejszych wad jest stały: próżność, obżarstwo, nieczystość, chciwość, lenistwo, zazdrość i gniew. Chociaż każda z wad, jeśli jest mocno rozwinięta lub utrwalona może spowodować kryzys a nawet rozpad małżeństwa, kilka z nich jest szczególnie niszczycielskich w relacjach między małżonkami. Są to nieczystość, zazdrość i gniew.

Wada nieczystości w małżeństwie oznacza najczęściej nieumiejętność zachowania wstrzemięźliwości seksualnej i poczucie przymusu poddawania się impulsom seksualnym, gdy tylko się pojawiają. Jest to dla wielu osób głównym powodem odrzucania naturalnych metod planowania rodziny. Okresowa wstrzemięźliwość związana z tymi metodami wydaje się trudnością nie do pokonania. W sytuacji braku umiejętności kontroli nad sferą płciową łatwo pojawiają się kolejne problemy w tej sferze – jak chociażby uzależnienie od pornografii, które to uzależnienie zostało omówione w osobnym artykule. Z kolei wada zazdrości ma niszczycielski potencjał, ponieważ wprowadza między małżonków poczucie nieustannej podejrzliwości, napięcia, braku zaufania. Jeśli jedno z małżonków nie może się spotkać swobodnie z przyjaciółmi, ponieważ drugie natychmiast wietrzy w tym ukryty romans, czy rości sobie prawo wyłączności (w sensie: nie wolno ci się z nikim przyjaźnić, mam być dla ciebie wszystkim) prowadzi to do trudnej do zniesienia atmosfery. Wada gniewu jest destrukcyjna dla małżeństwa, gdyż osobie o zakorzenionej tendencji do złości łatwo jest wpaść w porwanie emocjonalne, wskutek którego zaczyna się zachowywać agresywnie. Agresja nie musi się ujawniać w przemocy fizycznej, lecz na przykład w krzyku lub ciągłych oskarżeniach.

Praca nad wadami
Praca nad poszczególnymi wadami, obejmująca wręcz gotowe podpowiedzi do konkretnych sytuacji życiowych została opisana w książce pana Dariusza Zalewskiego: „Sztuka samowychowania”. Natomiast podstawy walki ze swoimi wadami są takie same dla każdej z nich. Warto się zastanowić i to na poważnie, czy nie mam którejś z wad, szczególnie tych najbardziej szkodliwych dla małżeństwa. Zidentyfikowanie swych wad z reguły wymaga szczerej rozmowy z innymi – z żoną, mężem, rodziną, przyjaciółmi. Często ludzie nie chcą sami z siebie wspominać o naszych wadach, bo nie chcą wyjść na wścibskich, czy pchających się z radami gdzie ich nie proszą.

Podstawa jest taka, że warto zacząć od codziennego wieczornego zastanowienia się nad wadami. Na przykład – czy pojawiła się tego dnia jakaś związana z wadą pokusa? Czy udało się jej uniknąć? A jeśli tak to w jaki sposób? Jeśli nie – to co się do tego przyczyniło? Warto też zastanowić się czy kolejnego dnia jest prawdopodobne, że pojawi się sytuacja wyzwalająca daną wadę? Jaki mam plan, co mogę zrobić, by uniknąć poddania się negatywnym impulsom?

Warto też poczytać książki o kształtowaniu się pozytywnych i negatywnych nawyków, pod kątem praktycznym – analizując, czy ta książka, artykuł przyda mi się w walce z wadą? Ciekawą pozycją w tym zakresie (poza wspomnianą już książką D. Zalewskiego) jest „Siła nawyku” – Charlesa Duhigga.

Od jakiej wady zacząć?
Są dwie szkoły. Pierwsza mówi o tym, że najlepiej zacząć od wady mało rozwiniętej, takiej, nad którą praca jest stosunkowo łatwa. Takie podejście daje nam poczucie sukcesu, poprawia wiarę w swoje możliwości, daje siły do dalszej pracy nad sobą.

Druga szkoła mówi o tym, że warto zacząć od wady najgorszej, najbardziej zakorzenionej, pod wpływem której rozwijają się inne wady. Należy się zastanowić która z naszych wad jest najbardziej destrukcyjna. Zaletą takiego sposobu pracy jest to, że gdy poradzimy sobie z wadą największą może się okazać, że inne znacznie osłabły.

Jak pracujemy? Na początku trzeba sobie zdać sprawę, w jakich sytuacjach nasza wada się ujawnia, jakie są bodźce ją wywołujące. Tam gdzie się da – staramy się wyeliminować te bodźce. Na przykład ktoś stwierdza, że najbardziej skłonny do złości jest gdy jest niewyspany – więc postanawia wcześniej chodzić spać. Często jednak jest to niemożliwe. Jeśli ktoś np. jest zazdrosny za każdym razem gdy współmałżonek wychodzi na spotkanie, nie można po prostu zabronić wychodzenia z domu.

W takim wypadku problemem nie tyle jest zachowanie drugiej osoby, co nasze emocje, myśli, sposób reagowania. Praca nad tym jest o tyle bardziej wymagająca, że odsyłam np. do książki pana Zalewskiego. To, co ważne, to by jednocześnie pracując nad eliminacją wady, starać się rozwijać w sobie cnoty jej przeciwne. W małżeństwie przeciwieństwem nieczystości jest samokontrola, okazywanie miłości przez czułość, komplementy, zwracanie uwagi głównie na potrzeby drugiej osoby. Przeciwieństwem zazdrości – dobroć, zaufanie, życzliwość, hojność, wdzięczność, pochwała, docenienie drugiej osoby. Co do gniewu – jego przeciwieństwem jest podobnie jak w innych przypadkach samokontrola, ale też sprawiedliwość, łagodność, wyrozumiałość.

Czy to jest trudne? Tak, szczególnie jeśli dana wada jest już utrwalona. Czy warto nad nią pracować? W wielu przypadkach samo podjęcie walki z konkretną wadą poprawia atmosferę w małżeństwie i pozwala mu się rozwijać.